Co kilka miesięcy "rzucam cukier". Nie odchudzam się, po prostu słodycze są niezdrowe i to cała filozofia. Poza tym lubię zadawać sobie tortury ;) Udaje się zawsze wytrzymać w postanowieniu dopóki nie staną mi na drodze jakieś święta. I tym razem Wigilia przerwała moje 3-miesięczne zmagania. To miało być tylko jedno ciasteczko, niewinna makóweczka. Ale u mnie jest zawsze: albo wszystko, albo nic. I wpadłam. Na zmianę czekolada, ptasie mleczko, szarlotka, wafelki...Trzymam się za to dzielnie jednej zasady: nie słodzę. Jedynie do porannej herbaty dodaje łyżeczkę miodu. Próbowałam słodzików, ale jakoś nie wzbudzają mojego zaufania. Już same ich nazwy powodują u mnie ból brzucha. Co zrobić by znów zerwać z cukrem? To musi być radykalne odcięcie dostawy. Nie ma nic skuteczniejszego. To jak rzucanie palenia. Raz a dobrze.
Wczoraj na zajęciach w szkole wyznaczaliśmy cele tajemniczą metodą SMART. Służy ona właściwemu sformułowaniu cech, którymi cel powinien się charakteryzować. Mój spełnia wszystkie wymogi. Jest:
S - sprecyzowany, M - mierzalny, A - ambitny ;), R - realistyczny, T - terminowy ;).
"Eliminuję ze swojej diety produkty zawierające cukier (sacharozę), bo to szkodzi memu zdrowiu". Termin... powinno być bezterminowo, ale w tej metodzie musi być podana konkretna data. A wiec termin: 31 marca. Dlaczego taki? Bo to Wielkanoc i zamierzam zjeść roladę makową ;)
Pisząc te słowa uroczyście zjadłam ostatniego pierniczka, którego zapomniałam sfotografować. Można mi kibicować, a nawet przyłączyć się do akcji. To nie jest aż tak trudne. Rzucałam wiele razy ;) A na uzupełnienie węglowodanów, polecam suszone owoce. Są pyszne, zdrowe, mają dużo błonnika i są słodkie. Zwłaszcza moje ulubione daktyle.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz