niedziela, 25 sierpnia 2013

Opole - Praga + Cieszyn - Katowice 17-23.08.2013

Fotorelacja z pierwszego wyjazdu nowej rowerowej grupy "Stówka na Cole" https://www.facebook.com/pages/St%C3%B3wka-Na-Cole/498076910271935 .

zabaczcie jak się bawilismy :)
https://plus.google.com/u/0/photos/103718421110537704592/albums/5915749220416656561


żółtym szlakiem z Cieszyna do Goczałkowic


Było nas tylko "Ich Troje", ale naszym marzeniem jest stworzyć jak największą grupę podobnych do nas zapaleńców. Zależy nam też na tych, którzy dawno zapomnieli jaką radość daje rowerowanie, a ich koło stoi w piwnicy dokładnie nie wiadomo pod którą stertą bambetli. Nadeszła pora na reaktywację :) Na szczęście koniec z upałami, a przed nami słoneczny koniec lata i piękna złota jesień, a potem się zobaczy...
Stare kolarskie porzekadło brzmi: Żeby jeździć to trzeba jeździć :)
Co lubimy, gdzie jeździmy?

1. nocne wycieczki przy czołówkach. Byliśmy w Goczałkowicach na zaporze, w Chudowie na zamku i w Lędzinach na wzgórzu,
2. wycieczki całodniowe, np. Katowice - zamek w Lipowcu - Katowice
3. wycieczki weekendowe. Na takich jeszcze nie byliśmy, ale będziemy
4. wycieczki tygodniowe. Właśnie wróciliśmy z Pragi :D

Mamy głowy pełne pomysłów na ciekawe trasy i z pewnością je zrealizujemy :)

Zapraszamy wszystkich, nie tylko Baby ;)

wtorek, 9 kwietnia 2013

Dania 1935 i 1940

"Pieśń rowerów" pochodzi z filmu "Danmark" Poula Henningsena, obrazującego życie codzienne Duńczyków w 1935 roku. Muzykę do dokumentu napisał Bernhard Christensens, organista, pedagog i kompozytor z Kopenhagi, a piosenkę o rowerach śpiewają trzy dziewczyny z zespołu Rhythm Girls. Premiera filmu wywołała niemały skandal, bowiem w ścieżce dźwiękowej po raz pierwszy pojawiły się także utwory jazzowe, których Christensens był wielkim entuzjastą. Na tym krótkim klipie oglądamy unikalne zdjęcia stolicy Danii przed II wojną światową. No i przede wszystkim bicykle, dużo bicykli.




_________________________________________________________________________________________

Po wybuchu II wojny światowej Dania ogłosiła neutralność i zawarła z III Rzeszą pakt o nieagresji. Mimo to Niemcy zaplanowali atak na Danię jako część "Operacji Weserübung" – inwazji na Norwegię. W celu zdobycia Norwegii, Niemcy musieli przejąć kontrolę nad duńskim lotniskiem w Aalborg, na północy Jutlandii. Miał to być punkt dostarczania wojska, zaopatrzenia oraz paliwa dla samolotów. Dowództwo Luftwaffe było przychylne okupacji Danii także po to, by poszerzyć system obrony lotniczej w kierunku północnym, utrudniając brytyjskim bombowcom naloty z północy na niemieckie miasta. W ataku zwanym "Kampanią Duńską" 9 kwietnia 1940 roku brał udział trzy kompanie rowerowe IV batalionu piechotyuzbrojone w lekkie karabiny maszynowe oraz jeden pluton rowerowy słuchaczy Szkoły Podoficerskiej Fodfolkspionerkommandoet.  (źródło: Wikipedia)



Rekord w pokoju

To tylko rekord domowy i aż domowy. Poprzedni wynosił 75minut, poprawiony dziś o 46 = 121 minut kręcenia w naprawdę dobrym tempie. I to po ponad tygodniowej przerwie z przyczyn ode mnie niezależnych. Jestem z siebie dumna jak niewiemco. Po wczorajszej męczącej godzinie dziś dwie bez bólu. No chyba, że chodzi o zadek, on dostał w dupę. Ale ja czuję się wyśmienicie. Transfuzja świeżej krwi z buraka dała efekt piorunujący. Doping nie do wykrycia :)
A teraz spać.


niedziela, 7 kwietnia 2013

"La Bicycletta" in Italia

Na całym świecie śpiewa się o rowerach. Nie wszystkie piosenki są tak znane jak Queen "Bicycle Race", więc będę się za nimi rozglądać i prezentować wraz z tekstem do ewentualnego domowego karaoke ;) Wczoraj z Fracji " A Bicyclette" Yves Montanda, a dziś  "La Bicicletta" wesołego włoskiego zespołu Radici Nel Cemento. Grupa od 20 lat gra reggae i ska. Aż zachciało mi się śródziemnomorskich wakacji ...




Bella e seducente, è solo mia
Sempre più attraente non resisto e così sia
Con quella sua linea essenziale ed elegante
Possederla è un'emozione intensa ed esaltante
Da quando l'ho incontrata, non sono più lo stesso
La mia vita è migliorata, non sono mai depresso
Ogni santo giorno ho una gran voglia di saltare
Con un balzo in sella e cominciare a pedalare, pedalare, pedalare...

Con la sua meccanica semplice e perfetta  (Vola vola vola sulla bicicletta)
Con la bandierina lo specchietto e la trombetta  (Vola vola vola sulla bicicletta)
Se ne va a fare la spesa col triciclo la vecchietta  (Vola vola vola sulla bicicletta)
Con il campanello col cestino e la pompetta  (Vola vola vola sulla bicicletta)

sobota, 6 kwietnia 2013

"A Bicyclette", ma cher




Quand on partait de bon matin, quand on partait sur les chemins
À bicyclette
Nous étions quelques bons copains, y'avait Fernand, y'avait Firmin
Y'avait Francis et Sébastien et puis Paulette
On était tous amoureux d'elle, on se sentait pousser des ailes
À bicyclette
Sur les petits chemins de terre, on a souvent vécu l'enfer
Pour ne pas mettre pied à terre devant Paulette

Faut dire qu'elle y mettait du coeur, c'était la fille du facteur
À bicyclette
Et depuis qu'elle avait huit ans, elle avait fait en le suivant
Tous les chemins environnants à bicyclette
Quand on approchait la rivière, on déposait dans les fougères
Nos bicyclettes
Puis on se roulait dans les champs, faisant naître un bouquet changeant
De sauterelles, de papillons et de rainettes

Quand le soleil à l'horizon profilait sur tous les buissons nos silhouettes
On revenait fourbus, contents, le coeur un peu vague pourtant
De n'être pas un seul instant avec Paulette
Prendre furtivement sa main, oublier un peu les copains
La bicyclette
On se disait "C'est pour demain, j'oserai, j'oserai demain
Quand on ira sur les chemins, à bicyclette





dobranoc :)

czwartek, 4 kwietnia 2013

Podatek od oszczędności

Jakie są skutki oglądania Facebooka przed snem? Ano takie, że możesz natknąć się na przeterminowany Prima Aprillis, który zepsuje Ci to na co najbardziej zasłużyłeś u schyłku dnia - sen sprawiedliwego. Jedna z moich "znajomych" też się na niego złapała, w dodatku chwilę przede mną. Północ to godzina horrorów. A więc czytam:

"W świetle ostatnich orzeczeń Urzędu Skarbowego unikanie wydatków jest równoważne ze wzrostem dochodów realnych i jako takie powinno być opodatkowane.
Michał Boni, minister cyfryzacji, nie ustaje w wychodzeniu z coraz to nowymi pomysłami, dość znacznie wykraczającymi poza obszar jego kompetencji, [...]. Przed kilkoma dniami dostrzegł, iż jak na razie rowerzystów ominęła fala jego kreatywności legislacyjnej, więc postanowił nadrobić zaniedbania [...]. Posiadacze rowerów czynią niebagatelne oszczędności na zakupach paliwa, ubezpieczeniach, podatkach i innych wydatkach związanych z użytkowaniem samochodu. [...] Propozycja min. Boni polega więc na nałożeniu na rowerzystów podatku od efektywnego zwiększenia dochodów."

cały artykuł tu:  http://monitorpolskislowian.nowyekran.pl/post/90179,podatek-od-rowerow-nowe-pomysly-michala-boni


Pierwszą myślą moją było: "Czy temu człowieczkowi do reszty odbiło? Jak można być aż tak bezczelnym?", drugą "Niewiarygodne, to musi być fake". Sprawdziłam datę - publikacja 31 marca, za Super Expressem. Blisko, ale to nie Prima Aprillis! Zagotowały się we mnie ziółka co to je wypiłam. Ależ się nakręciłam. Do drugiej w nocy, zamiast smacznie spać, wyobrażałam sobie różne podłości. Najpierw głosowanie w sejmie i las rąk "za", a potem paradujący Boni w koszulce ze znanym skądinąd hasłem "zakaz pedałowania", (przepraszam za skojarzenie). O godzinie 1.15 zmęczona już tą wizualizacją, przerzuciłam się na patrol policji wyskakujący zza krzaka na ścieżkę rowerową:

- mam was! (radosne machanie lizakiem)
- panie policjancie drogi, zostawiłem potwierdzenie wpłat w domu na stole
- w takim razie wystawiam mandat panu i całej pana rodzinie
- ależ panie młodszy aspirancie! pewnie niedługo starszy...
- za brak dokumentu obowiązuje mandat 300zł, najniższy jaki mogę panu wystawić to 50 zł. Razem będzie 4 x 50 (płacz 6-letniej Zosi i 4-letniego Tadzia, lament żony Dżesiki)

Godz. 1. 45. Rozkręciłam się na dobre. Następny powinien być podatek od chodzenia. Przecież nie wszyscy mają swoje pojazdy, dwu- czy czterokołowe, napędzane siłą własnych mięśni, czy siłą pieniądza. Ale co zrobić z tymi którzy pracują w domu? Na nich też jest sposób. Podatek od "niechodzenia"! Toż to najgorszy rodzaj unikania wydatków. Powinno się go karać nie mandatem, a bezwarunkowym ograniczeniem wolności. Jak ktoś chce sobie "niechodzić" to niech siedzi!
Ja chyba śnię...


podsłuchane w Amsterdamie


sobota, 30 marca 2013

Suche buty

Od jakiegoś czasu kombinuję nad przeciwdeszczowymi ochraniaczami na buty. Natknełam się w zeszłym miesiącu na aukcji allegro na używane goretexowe, jak opisywał sprzedający w pełni wodoodporne. Były to dość zużyte "noname'y" i nie do końca miałam zaufanie do ich cudownych właściwości. Połączenie lekkosci, oddychalności i nieprzemakalności ochraniacza to marzenie. Goretex jest idealny, ale drogi. Na portalu o podróżach rowerowych jeden z forumowiczów sam szyje coś w rodzaju stuptutów z cordury. Testujący z zadowoleniem opisywali jazdę po kałużach, ale z tego co doczytałam produkt jest dość gruby i objętościowy. Jednak zależy mi też abym mogła te ochraniacze upchać byle gdzie. Choćby do kieszeni. Czy nie lepiej zatem wypróbować zwykłą, grubą folię?
Jest 100% nieprzemakalna, nie ma szwów, które z czasem zaczynają "puszczać" wodę, owszem noga się w nich spoci, ale załóżmy, że ma być to tanie rozwiązanie doraźne, a nie tydzień rowerowania w porze monsunowej. Jeżdżę w zwykłych, nierowerowych butach, mam najzwyklejsze na świecie pedały, więc mogę mieć też całkowicie odporne na wodę i błoto ochraniacze z katalogu produktów do hodowli trzody chlewnej.
I co powiecie na to? Cena powala na kolana. To aż 27zł. Ale za 50 sztuk :D


niedziela, 24 marca 2013

Babe - świnka na rowerze

Niebanalny design sakw czyniłby ich właścicielkę jedną z najbardziej wyróżniających się dziewczyn na rowerowej ścieżce. A to może być sposób na zawarcie nowej, interesującej znajomości...

- ale ma pani fajne sakwy!
- podobają się?
- jasne, ale wolałbym byczka Fernando zamiast krowy
- aaaa, Red Bull doda Ci skrzydeł? Ja wolę krasulę
- a to jaka krowa? Angielska? Chelsea gra na takiej zielonej trawie
- yhm, słynna angielska murawa... Cóż, to jest krowa rasy czarno - białej...
- że czarno biała to i ja widzę
- ... która stanowi ponad 90% bydła w Polsce. Dzieki skrzyżowaniu jej z rasą Holsztyńsko - Fryzyjską jest uznana za typ kombinowany...
- że co?
- a to, że ma pan z niej potem i roladę, i almette
- hmmm, czy to jest zaproszenie?
- słucham??
- nooo, na obiadokolację ze śniadaniem
- a nie, dziękuję. Już jadłam



To nie żadne "hello kitty" czy "honey bunny", ale "hello piggy" i "sweety milky"


http://www.bikebelle.pl/

sobota, 23 marca 2013

Zapraszam na forum

Od dziś Babynarowery mają swoje FORUM. Założyłam je z nadzieja, że uda mi się namówić na wspólne wycieczki zarówno Panie rowerujące, jak i te które wolą oglądać na rowerze Ojca Mateusza ;)
Jeśli któraś z Was miałaby ochotę na przyjemną, rozweselającą i zdrową zmianę w swoim życiu - ZAPRASZAM. To moze być coś w rodzaju kółka zainteresowań, tak jak zespół tańca brzucha Shaabi, koło gospodyń wiejskich lub miejskich, albo czwartkowe wieczorki przy sztrykowaniu.
Dlaczego tylko PANIE? Jesteśmy babkami, więc prawdopodobnie nie mamy tyle sił w nogach co chłopaki i nie pokonujemy takich dystansów. Czasem nie wiemy czego chcemy (mam pojechać w lewo czy w prawo?) musimy sobie pomarudzić (łojezu nogi mnie już bolą) i poszukać dziury w całym (chyba słyszę z tyłu jakieś stukanie). Skoro chłopaki mogą mieć swoje męskie wyprawy po przygodę, to i my mozemy. Witaj w Rzeczpospolitej Babskiej! ;)

Amsterdam 2012

poniedziałek, 18 marca 2013

Deszcz = Rower

Małymi kroczkami zbliża się wiosna - a z nią oczywiście kwiecień plecień i deszcz majowy. Potem przyjdzie upragnione lato - a z nim rzecz jasna letnie burze z gradobiciem. We wrześniu z kolei odwiedzi nas jesień - a z nią jak zwykle słoty i pluchy.
Nie ma to jak klimat umiarkowany...
Umiarkowanie znośny ;)
Może zaopatrzyć się w daszek? ;)

http://www.coolthings.com/veltop-gives-your-bicycle-a-convertible-top


Patrzę za okno i oczom nie wierzę. A po głowie kołacze mi się: dzyn dzyn dzyn, dzyn dzyn dzyn, dzwonią dzwonki sań... Dziś gdy widzę śnieg błagam o deszcz.

Deszcz = Rower

Dlaczego rozwiązanie nr 1. pt. peleryna rowerowa nie jest do końca udane? Ano po pierwsze gdy kupujesz ją przez internet, czyli bez przymierzenia, może okazać się, tak jak w moim przypadku, że jest "źle skrojona". Mam dokładnie ten model:
http://allegro.pl/kurtka-peleryna-rowerowa-przeciwdeszczowa-b-mocna-i3107253183.html
Te akurat peleryny są sprzedawane jedynie w rozmiarze L. Mogłoby się wydawać, że im większa tym lepsza, bo więcej zakryje. Nic bardziej mylnego. Gdy stoisz w niej przed lustrem, wszystko wydaje się być w porządku. I jeszcze do tego te genialne gumki na ręce!
Gdy jednak walczysz z żywiołem to:
1. Łapiąc kierownicę robisz koci grzbiet, a wtedy ramiona pelerynki unoszą się odkrywając tyłek
2. Z przodu co chwilę tworzy się jezioro, które musisz strzepnąć, bo inaczej będzie coraz głębsze i cieższe
3. Żeby pozbyć się zalegającej wody musisz oderwać rękę od kierownicy, co jest dość niebezpieczne, zwłaszcza gdy jeździsz po kałużach. Musisz także wyjąć rękę z "genialnej gumki" co wydłuża czas operacji.
4. Peleryna jest wprawdzie nieprzemakalna (do czasu), ale od kolan w górę
5. W tej pelerynce z rękami w gumkach źle się skręca, zwłaszcza obciążonym sakwami rowerem
6. Na mocnym wietrze czujesz się jak spinaker, ale bynajmniej Ci to nie pomaga

Wniosek (oczywiście tylko na podstawie moich doświadczeń) - Peleryna rowerowa jest dobra na wycieczkę do osiedlowego sklepu :)

Rozwiązanie nr 2
Na górę - kurtka rowerowa lub cienka nierowerowa np. Quechua - bardzo lekka, niezbyt nieprzemakalna, ale:
- jeśli jest ciepło to nie szkodzi, bo wyschnie i ona, i koszulka szybkoschnąca pod kurtką
- jeśli jest chłodniej, ubiorę pod nią zaimpregnowany softshell
Na dół - spodnie wodoodporne z membraną (ja mam akurat HyVent)
Na buty - jeszcze nie wiem, ale coś niedrogiego wymyślę

Przy okazji...
Sprzedam pelerynę rowerową, mało używaną, stan bdb, cena okazyjna :D

sobota, 16 marca 2013

Lidl na Nie i Lidl na Tak

Lidl na Nie
Jeśli nie chcesz skończyć na OIOMie zatrzymaj się nawet jeśli masz pierwszeństwo. Kierowca i tak nie pamięta przepisów, jest ślepy i nie wymagajmy od niego, żeby zwracał uwagę na innych uczestników ruchu drogowego. Może za to smsować, jeść hot doga z tankszteli i pić kawe z Mac Drive'a. Rowerzysto, jeśli chcesz przeżyć to lepiej sam się zatroszcz o własne bezpieczeństwo.


Lidl promuje niebezpieczną, sprzeczna z przepisami akcję policyjną. W mojej interpretacji rowerzysta powinien, a nawet musi stanąć jak wryty przed każdym zbliżającym się do skrzyżowania autem, sygnalizując w ten sposób, że je przepuszcza. Nieważne czy ma pierwszeństwo czy go nie ma. Kierowca może czuć sie początkowo zdezorientowany, ale szybko nauczy się, że to nie on ma uważać, tylko my.
Ta akcja szkodzi rowerzystom, którzy zawsze byli, i nie wierzę by w najbliższych latach sie to zmieniło, uczestnikami ruchu drogowego gorszej kategorii. W kraju który działa jak jedna wielka korporacja, gdzie liczą się tylko"słupki" a nie człowiek, szanuje się i chroni przede wszystkim tych którzy przynoszą dochód państwu, a nie tych którzy "jedynie" płacą podatki. Z obliczeń Dziennika Gazety Prawnej wynika, że w 2010 roku  kierowcy zasilili państwową kasę o 50 mld złotych, co stanowi 20% całkowitych dochodów państwa. Rowerzysta nie kupi benzyny, ani nawet nie wypełni kieszeni ubezpieczycielom. Więc komu należy sie szczególne zainteresowanie? Oto co cyklistów czeka w najbliższym czasie (wersja optymistyczna): "Zrobimy cos dla nich w tym roku? A postawmy im kilka stojaków w mieście. Niech się cieszą.".
Zamiast edukować samochodziarzy (też nim jestem), tworzyć infrastrukturę drogową dla rowerzystów i promować ekologiczny tryb życia, postanowiono pokazać słabszemu gdzie jego miejsce. Problem bezpieczeństwa rozwiązał sie sam. Leży zamieciony pod dywanem w gabinecie pomysłodawcy tej akcji.
3 x ZA (a nawet przeciw) - Zakała, Zawalidroga, Zagrożenie dla lakieru na masce. Pojawia się to to niewiadomo skąd i wymusza. Won do lasu! To ja - kierowca jestem panem szosy i ja tu dyktuje warunki. Nie dość, że muszę patrzeć w lusterko, żeby mi ktoś w d... nie wjechał albo zwolnić gdy babcia ładuje się na pasy, to jeszcze ci rowerowi "dawcy". DO LASU!

Lidl na Tak (choć nie do końca)
Przy okazji głupiej akcji, w czwartek w Lidlu na półki "rzucili" rowerowy towar. Pojechałam sprawdzić co jest wart, zwłaszcza, że ceny bardzo kusiły. W pierwszym Lidlu, który odwiedziłam po godzinie 10 nie było już na mnie spodenek. Zostały same duże rozmiary. Zlustrowałam więc towar: kolarki wydają się być solidne, z wkładką coolmax, koszulki słabe, ładne softshele, średnio nieprzemakalne kurtki, rękawiczki i gadżety: pompki, dętki, siodełka. Spodobały mi się twarzowe okulary z wymiennymi szkłami. Ciekawe ile w nich filtra UV.


W drugim Lidlu również same M-ki i L-ki, które oznaczyłabym raczej jako L i XL. Czy S-ki w ogóle były? Kupiłam za to oddychającą koszulkę z nierowerowego asortymentu (w takich najbardziej lubię jeździć)

Podniecenie mnie opuściło, ciśnienie zakupoholiczne opadło, ale w drodze do pracy weszłam jeszcze do trzeciego Lidla. Jakież było moje zdziwienie gdy wygrzebałam z kosza kolarki w moim rozmiarze! Opakowania nie znalazłam ;) To były chyba jedyne S-ki w całych Katowicach :D


W sumie zakupy kosztowały mnie równą stówkę. Szkoda, że nie było butow ;)

poniedziałek, 11 marca 2013

Koji vidjeti, koji zna ??

W 1995 godina Srpski biciklist vožnja iz Sivac u Oslu posjetili grad Katowice.Uživao ljepota starigrada i moderna stambena. Stigao također u novinama Super Express, intervjuiran i dao fotografirati mladi, talentirani kamermance imenovan Karina.                                                                          tłumaczenie Google ;)



Szalony Serb - lat na oko około 50,  pojawił się pewnego letniego popołudnia 1995 roku w drzwiach mojej ówczesnej gazetowej pracy. W zupełnie nierowerowym ubraniu, lekko nieświeży, ale z bananem od ucha do ucha, pobijał właśnie rekord Guinessa nie wiem dokładnie w czym. Rowerował z Sivac (Vojvodina) do Oslo. Podróżował błękitną kolarzówką z doczepionym blaszanym domkiem na kółkach, a w nim... istny barłóg. Śpiwór, ciuchy, sprzęty, jedzenie, wszystko razem. To jednak nie przeszkadzało prezentacji skromnego wnętrza M1, do którego podróżnik ochoczo wskoczył celem zapozowania mi do zdjęć.


Fotografia była drugim hobby Jugosłowianina. Na szczególną uwagę zasługiwała jego dokumentacja zdjęciowa z podróży, z której był niezwykle dumny. W barłogu miał poupychaną ponad setkę "widokówek", ale landszafty to to nie były. Na każdym ujęciu nasz bohater stał przy tablicy wjazdowej miasta, które odwiedził po drodze i uniesioną ręką pozdrawiał potencjalnych oglądaczy i podziwiaczy. WSZYSTKIE co do jednego zdjęcia, były TAKIE SAME :) Mniej więcej takie:


Napisaliśmy wtedy o nim artykuł, bo strasznie nam się ten oszołom spodobał. Niestety na mini sesji zdjęciowej moje wspomnienie się kończy. Nie pamiętam ani jak się nazywał, ani co opowiadał. Po 18 latach nie znalazłam o wesołym Serbie żadnej wzmianki w internecie (w którym podobno jest wszystko). Wielka szkoda, jestem bardzo ciekawa czy pobił swój rekord Guinessa.


sobota, 9 marca 2013

Ikona dizajnu

Na kartach niedawno wydanej przez Design Silesia publikacji pt "Ikony dizajnu Województwa Śląskiego", wśród porcelany, mebli i szybowców, odnalazłam pojazd mechaniczny zwany rowerem :) Ta pięknie wydana, bogato ilustrowana książka-album, opisuje historie najbardziej popularnych przedmiotów użytkowych naszego województwa. W Katowicach do drugiej wojny świadowej istniało kilka warsztatów w których składano ten wówczas najpopularniejszy środek transportu. Największą z nich była mieszcząca się przy ul 3 Maja firma Ebeco - Pierwsza Polska Fabryka Gramofonów i Rowerów (która później rozszerzyła swą działalność). Najpewniej już wtedy wiedzieli, że muzyka na rowerze jest bardzo ważna i marzyli o przenośnych odtwarzaczach :D


Na zdjeciach możemy podziwiać jedyny do dziś kompletnie zachowany egzemplarz produkowanego tam stylowego bicykla, którego właścicielem jest mój znajomy, emerytowany dziennikarz i kolekcjoner Wojtek Mszyca. Rower z 1925 roku zdecydowanie zasłużył sobie na miano ikony dizajnu :)


Rozmowa z Wojciechem o Ebeco, Adlerze i o tym kto wynalazł koło


___________________________________________________________________________________
"Ikony dizajnu Województwa Śląskiego"
autor dr hab. Irma Kozina
Design Silesia (projekt Urzędu Marszałkowskiego Województwa Śląskiego) 






wtorek, 5 marca 2013

Debiut

Nie mogłam oprzeć się słońcu, które od samego rana zachęcało: napompuj wreszcie kółka, zerwij pajęczyny z pomiędzy szprych, twoje nowe gatki w szafie tęsknią za siodełkiem, no rusz się, Babo!
To ostatni dzień urlopu. O 8 rano Dziad Mróz chuchnął mi bezczelnie w twarz, koty za to pchały się z wrzaskiem do uchylonego okna. Czasem myślę sobie, że stworzenie - kot nie posiadł umiejętnosci odróżniania temperatury. Obojętne mu czy parzy czy mrozi. A kysz do łóżka! Rozsiadłyśmy się wygodnie pod kołderką, to znaczy one na. I tak sobie leżałyśmy rodzinnie przy śniadanku, książeczce i tvp info. Aż do godz.11 gdy po raz drugi otworzyłam okno. To był ten czas.
Wycieczka była rozruchowa, po moich wsiach - Zarzeczu, Podlesiu i Kamionce. W sumie tylko 22km, ale to debiut w tym roku. Lany sprawdziły się świetnie, a żelowa wkładka Coolmax jest moim dzisiejszym odkryciem. Żeby to nie była tylko jazda dla jazdy, jak zwykle fociłam, a raczej łapałam ciekawostki.

Na początek JA (postanowiłam wozić ze sobą statyw)
Chwilę póżniej zza płotu (dom po prawej) wyskoczył wściekły burek
(w kłębie jakieś 25cm)
Miał ochotę na świeże mięsko :/ Uciekłam
Świetny pomysł na płot z kamieni, poruszyła mnie jego prostota 
Zupełnie nieśląski styl. Czyżby skandynawski?
To jest perła! Stacja kolejowa Katowice-Podlesie.
Nie bójmy się użyć słowa Dworzec
Szkoła w Podlesiu - 1905r
Piękny, ale niestety zaniedbany budynek w "centrum" Podlesia
Żal

niedziela, 3 marca 2013

Goło i wesoło, ale na rowerze


Wczoraj obejrzałam genialny belgijski film "Boso, ale na rowerze". Nie ukrywam, że do znalezienia go skłonił mnie tytuł i po prostu sie na niego złapałam. Za wyjątkiem jednej słodko-gorzkiej sceny (na zdjęciu) i kilku epizodów, film był zupełnie nierowerowy. Zwykle przed kinomaniacką ucztą nie czytam streszczenia ani recenzji, zwłaszcza jeśli to dotyczy kina europejskiego. Mogę je łykać bez zagrychy i nigdy nie mam kaca. Dopiero po projekcji dowiedziałam się, że obraz był w 2010 roku nominowany do Oskara. Jakoś mnie to nie dziwi ;), ale wstydzę się, że go wtedy przegapiłam. Mój dzisiejszy wpis nie będzie jednak recenzją.


Oto mój ranking wesołych scen rowerowych w nierowerowych filmach


12. Spy hard, USA 1996
Randka z Leslie Nielsenem 



11. Hugo och Josefin, Szwecja 1967



10. Cinema paradiso, Włochy 1998
Słynna scena (ale w tym filmie są same słynne sceny :) 



9. Small soldiers, USA 1998



8. Transporter 3, Wlk Bryt., Francja, USA 2008
Scena pościgu. Rower szybszy od 3 litrowej fury



7. Malena, Włochy 2000
Piękna Monica i jej gruppies :D



6. U pana Boga w ogródku, Polska 2007
Panowie policjanci z suszarką na księdza Antoniego



5. Muppet Show, USA serial



4. Jaś Fasola, Wlk. Bryt. serial



3. Boso, ale na rowerze, Belgia, Holandia 2009



2. Szkoła listonoszy, Francja 1947 (krótkometrażowy)

 

1. Jakallan, Tajlandia 2011
Gdybym umiała tak jak ona!




sobota, 2 marca 2013

Forma rośnie

Wspaniale było w Tatrach. Nie znam wszystkich miejsc na świecie, ale i tak wiem, że tam jest NAJPIĘKNIEJ! :D  To tytułem wstępu...

Tatry Zachodnie, zejście z Wołowca 


Nie należę do osób szczególnie silnych i wytrzymałych więc tym bardziej powinnam dbać o "zaprawę" przed dłuższymi wycieczkami. Jestem bardzo zadowolona, że tym razem, za wyjątkiem dwóch pęcherzy na piętach, obyło się bez jakichkolwiek dolegliwości. Regularne ćwiczenia na rowerku dały mi wymierne korzyści. Czuję to i raduję się, bo motywacja jest tym większa. Przez kilka lat trenowałam jedynie "dojście z domu do auta i z auta do biurka w pracy". Zgroza. Przerywnikami były sporadyczne wyjazdy w góry. Efekt był zwykle opłakany. Zakwasy, umęczenie i kilka dni dochodzenia do siebie.

Podsumowanie treningowe po dwóch miesiącach :)
Treningi rozpoczęłam spokojnie - pół godziny na 1 biegu.
Po tygodniu wydłużyłam czas i podkręciłam tempo jazdy.
Od lutego kręcę min 45 min. (gdy mam słabszy dzień) - 75min., na 3-5 biegu siedząc lub 8 biegu na stojąco.

Jeżdżę średnio 5 x w tygodniu. Chciałabym codziennie, ale praca i szkoła zajmują mi często cały dzień. Gdy wychodzę o 9 rano i wracam po 23, marzę już tylko by oddać się w objęcia Morfeusza.
Zależy mi bardzo na poprawie kondycji i wzmocnieniu mięśni nóg. Wędrówka po Tatrach udowodniła, że jest nieźle. Poza tym schudłam. Nie to było moim celem, ale stało się. Teraz w mojej kolekcji spodni tylko jedna para nie opada mi z kościstego zadka ;) Powróciłam więc z radością do okazjonalnego częstowania się słodyczami, bo groziło już wymianą całej garderoby ;)

Inne efekty:
Pomarańczowa skórka na udach została zredukowana do minimum,
Mam więcej energii do działania (o jakieś 300% ;),
Wpadłam w pozytywny nałóg. Im więcej ćwiczę, tym bardziej tego potrzebuję,
Rowerek, to doskonały sposób na pozbycie się "doła". Nie ma nic lepszego jak porządnie się zmęczyć,
Mniej czasu spędzam na "nicnierobieniu" :)

___________________________________________________________________________________
Ech Taterki... :D

Zwyczajność pozostała na dole, w gęstych, ciężkich chmurach


piątek, 22 lutego 2013

Cross w Potoku

Czy pamiętacie co robiliście 11 stycznia 2003 roku? Ja tak! :D
Fotografowałam Crossowe Mistrzostwa Polski juniorów w Złotym Potoku.
Przed chwilą, zupełnie nieoczekiwanie znalazłam zdjęcia w przepastnym archiwum płytowym.
Może ktoś się rozpozna? :D


















środa, 20 lutego 2013

Pekape

Fascynuje mnie jak bardzo polskie koleje uprzykrzają życie rowerzystom. Choć odbyłam zaledwie dwie krótkie "wyprawki", miałam okazję przekonać się na własnej skórze, że cyklista w pociągu jest dla PKP niczym pypeć na zadku.
* Po pierwsze nie pojmuje dlaczego w większości dalekobieżnych pociagów, przedział do przewozu rowerów znajduje się tylko w składach dziennych, a w nocnych już nie. Z Katowic do Kołobrzegu i do Białegostoku są takowe, a do Świnoujścia i Gdyni nie ma. Wiem, że można załadować rower do ostatniego wagonu i siedzieć z nim całą noc, ale nie jest pewne czy konduktor nie przegoni, bo akurat ma francowaty charakter. Teoretycznie bowiem można tak przewozic tylko jadąc w dzień. Na Helu chciałam wsiąść w bezpośredni nocny pociąg do Katowic, który akurat stał na peronie. Ale miła pani w kasie najpierw poradziła: "daruj sobie, pani, kierownik i tak wywali", a potem westchnęła: "że wam się tak chce z tymi rowerami, mnie by się nie chciało". W końcu popłynęłam promem (pięknie było) do Gdyni, wsiadłam w osobowy do stolicy, na centralnym posiedziałam 2h i dokończyłam podróż w IC. Nonsens.
* Po drugie jak to możliwe, że PKP sprzedaje miejscówki których nie ma? To jest kosmos! W pociągu z Gdyni do Warszawy 6 osób (w tym ja) spało na podłodze pod wiszącymi rowerami. Nasze miejscówki były wirtualne :D Nie wspominam tego źle, ale jest to kuriozum.
* Po trzecie dlaczego składy do miejsc szczególnie rowerowo uczęszczanych, posiadają przedziały z uchwytami tylko na 3 rowery (ewentualnie 2x po 3, z przodu i z tyłu wagonu). Zimą to rozumiem, ale czemu latem? Pozytywny przykładem jest pociąg do Suwałk (nie wiem skąd, bo wsiadłam w Łapach) do którego doczepiono pełnowymiarowy wagon rowerowy. Wypełniony był do ostatniego milimetra, mimo że tego dnia lało jak z policyjnej sikawki podczas śląskich derbów. To dowodzi, że popyt przewyższa podaż.
* I po czwarte, dworce - kompletnie nieprzygotowane by rowerzysta mógł bezpiecznie i komfortowo wprowadzić pojazd na peron. Krzepki facet podniesie rower z sakwami, ale taka drobizna jak ja? W Katowicach mam tajny sposób na to żeby się dostać na perony, najlepiej pod osłoną nocy ;), w Warszawie na centralnym jest ruchomy chodnik, a w małych miejscowościach przechodzi się przez tory. Ale czemu na dworcach w dużych miastach nie można zrobic podjazdów? I co gorsza plany remontowe także tego nie przewidują, patrz: "wypaśny" dworzec Warszawa Wschodnia. Pasażerowie z wózkami i większym bagażem też nie mają lekko. Widać jest to problem nie do rozwiązania. Może podjazd szpeci urodziwe schody, albo to sposób na ograniczenie ilości walizek i rowerów. Kto to wie?

Pewnie znalazłabym też pkty 5, 6, 7..., ale post byłby nieznośnie długi i męczący. Zamiast tego wkleiłam kilka zdjęć wagonu rowerowego do Suwałk jako dowód, że CHCEMY I POTRZEBUJEMY!
Właściwie widać tylko pół wagonu (przydałoby się rybie oko).






Suwałki i wysiadka :)