To tylko rekord domowy i aż domowy. Poprzedni wynosił 75minut, poprawiony dziś o 46 = 121 minut kręcenia w naprawdę dobrym tempie. I to po ponad tygodniowej przerwie z przyczyn ode mnie niezależnych. Jestem z siebie dumna jak niewiemco. Po wczorajszej męczącej godzinie dziś dwie bez bólu. No chyba, że chodzi o zadek, on dostał w dupę. Ale ja czuję się wyśmienicie. Transfuzja świeżej krwi z buraka dała efekt piorunujący. Doping nie do wykrycia :)
A teraz spać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz