poniedziałek, 18 marca 2013

Deszcz = Rower

Małymi kroczkami zbliża się wiosna - a z nią oczywiście kwiecień plecień i deszcz majowy. Potem przyjdzie upragnione lato - a z nim rzecz jasna letnie burze z gradobiciem. We wrześniu z kolei odwiedzi nas jesień - a z nią jak zwykle słoty i pluchy.
Nie ma to jak klimat umiarkowany...
Umiarkowanie znośny ;)
Może zaopatrzyć się w daszek? ;)

http://www.coolthings.com/veltop-gives-your-bicycle-a-convertible-top


Patrzę za okno i oczom nie wierzę. A po głowie kołacze mi się: dzyn dzyn dzyn, dzyn dzyn dzyn, dzwonią dzwonki sań... Dziś gdy widzę śnieg błagam o deszcz.

Deszcz = Rower

Dlaczego rozwiązanie nr 1. pt. peleryna rowerowa nie jest do końca udane? Ano po pierwsze gdy kupujesz ją przez internet, czyli bez przymierzenia, może okazać się, tak jak w moim przypadku, że jest "źle skrojona". Mam dokładnie ten model:
http://allegro.pl/kurtka-peleryna-rowerowa-przeciwdeszczowa-b-mocna-i3107253183.html
Te akurat peleryny są sprzedawane jedynie w rozmiarze L. Mogłoby się wydawać, że im większa tym lepsza, bo więcej zakryje. Nic bardziej mylnego. Gdy stoisz w niej przed lustrem, wszystko wydaje się być w porządku. I jeszcze do tego te genialne gumki na ręce!
Gdy jednak walczysz z żywiołem to:
1. Łapiąc kierownicę robisz koci grzbiet, a wtedy ramiona pelerynki unoszą się odkrywając tyłek
2. Z przodu co chwilę tworzy się jezioro, które musisz strzepnąć, bo inaczej będzie coraz głębsze i cieższe
3. Żeby pozbyć się zalegającej wody musisz oderwać rękę od kierownicy, co jest dość niebezpieczne, zwłaszcza gdy jeździsz po kałużach. Musisz także wyjąć rękę z "genialnej gumki" co wydłuża czas operacji.
4. Peleryna jest wprawdzie nieprzemakalna (do czasu), ale od kolan w górę
5. W tej pelerynce z rękami w gumkach źle się skręca, zwłaszcza obciążonym sakwami rowerem
6. Na mocnym wietrze czujesz się jak spinaker, ale bynajmniej Ci to nie pomaga

Wniosek (oczywiście tylko na podstawie moich doświadczeń) - Peleryna rowerowa jest dobra na wycieczkę do osiedlowego sklepu :)

Rozwiązanie nr 2
Na górę - kurtka rowerowa lub cienka nierowerowa np. Quechua - bardzo lekka, niezbyt nieprzemakalna, ale:
- jeśli jest ciepło to nie szkodzi, bo wyschnie i ona, i koszulka szybkoschnąca pod kurtką
- jeśli jest chłodniej, ubiorę pod nią zaimpregnowany softshell
Na dół - spodnie wodoodporne z membraną (ja mam akurat HyVent)
Na buty - jeszcze nie wiem, ale coś niedrogiego wymyślę

Przy okazji...
Sprzedam pelerynę rowerową, mało używaną, stan bdb, cena okazyjna :D

2 komentarze:

  1. Ten daszek to ciekawy patent, tylko na dłuższych wyprawach chyba kłopotliwy w transporcie i swoje waży.
    Co do tej beznadziejnej i depresyjnej pogody, to myślę sobie, że powinniśmy się z niej cieszyć! Bo jak zrobi się ciepło, to na place i ulice wyjdą hordy tych wyposzczonych babek smoleńskich, różnych oburzonych i wkurwionych, odrzuconych i niepokornych - i dopiero będzie kicha. Cała ta plucha przynajmniej trzyma to wściekłe towarzystwo w chałupach.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale mnie tez trzyma w chałupie! Ale dziś juz powiało optymizmem, szkoda że czas mam dopiero w sobote :(

    OdpowiedzUsuń