poniedziałek, 28 stycznia 2013

Ciężkie życie rzyci*

Dokonałam dziś przeróbki w RedBólu. Siedzisko żelowe jest nie do wytrzymania na dystansach dłuższych niż 5km. Zapadam się w nim. Musiałam się go pozbyć w trybie pilnym, bo jadąc myślami byłam wyłącznie tam gdzie plecy tracą swą szlachetną nazwę. Schowałam czym prędzej miękką kanapę i przykręciłam stare siodełko z mojego trekkingowego Authora. Póki co na RedBólu jeżdżę 45 - 75 minut dziennie, więc powinno wystarczyć. Zastanawiam się jednak nad dłuższą "trasą", wtedy może zmienię je raz jeszcze.
Tak jak w terenie, szerokie siodło trekkingowe jest dobre na krótkie wycieczki, a twarde i wąskie najlepsze na wielodniowe wypady. Faktem jest, że gdy jechałam 5 dni po 10 godzin, to nieźle mnie to siodełko Authora obtarło. Dlatego na kolejny wyjazd wyposażyłam się w nowe, 13 - centymetrowe i twarde jak deska. Okazało się zdecydowanie lepsze. Do tego gatki z pieluchą, żeby nie poobijać kości kulszowych i organków, i można śmigać. Na najbliższy sezon planuję zakup kolarek z żelową wkładką.
I z małym walentynkowym dofinansowaniem  ;)

Szeroka, żelowa kanapa zamieniona na trekkingowego authora i siodełko13 centymetrowe


Co zrobić gdy obetrze Cię w pachwinach?
Przede wszystkim na wąskim siodełku Cię nie obetrze, a jeśli już obtarło to znaczy że nie czytałaś tego posta, nie zmieniłaś siodełka i nie kupiłaś spodenek z pieluchą ;) Ale jeśli nie masz takiego zamiaru, a planujesz wycieczkę dłuższą niż 1-2 dni, lepiej zaopatrz się w: wodę utlenioną ze spryskiwaczem, zasypkę dla dla niemowląt Alantan i krem Penaten, oraz na wszelki wypadek krem Pimafucort. I nie gól się TAM przed wyjazdem ;)

Zakup siodełka na dłuższe wypady rowerowe
Niech nie zmyli cię miękkie siodełko pod dupcią. Ach jak przyjemnie, jak wygodnie, mogłabym objechać na nim cały świat. To nie tak działa. Dopiero po kilku, kilkunastu godzinach jazdy dowiadujesz się czy właściwie wydałaś pieniądze. Najlepszym wyjściem byłoby kupno siodła skórzanego. Jego kształt dostosuje się po pewnym czasie do konkretnego krocza i, jako ze skóra "oddycha", będziemy się mniej pocić w majtach. Takie produkuje firma Brooks, ale są dla mnie zdecydowanie za drogie.
Jeśli i Ciebie nie stać na wydatek 550zł, to wróć do początku tekstu. I pamiętaj: do każdego nowego siodełka dupka musi się przyzwyczaić. Jeśli miałaś dłuższą przerwę od roweru to na początku też będzie cię boleć mniej lub bardziej.

Ps. Zapomniałam jeszcze o siodle z dziurką. Nie mam na jego temat żadnego zdania, bo nigdy na takim nie siedziałam. Może powinnam spróbować, doznać olśnienia i wywalić tego posta w diabły? ;)

* rzyć - dupa po śląsku

sobota, 26 stycznia 2013

Głodna

Nie umiem gotować, nie mam do tego cierpliwości ani czasu. Jednocześnie podziwiam tych, którzy potrafią wyczarować coś pysznego, kreatorów oryginalnych i nowych smaków. Kucharzenie to nieznany mi świat, co nie znaczy, że nie zdarza mi się czasem zagrzać piekarnika. Mam dziś dzień wolny, stołówka w pracy daleko i nieczynna, a jeść trzeba, choćby po to żeby wieczorem nie zemdleć na rowerze. Śmieciowe jedzenie dawno zniknęło z mojego jadłospisu, w ostatnim tygodniu codziennie jadłam mięso, wiec pora na coś innego. Pogrzebałam w lodówce, zakasałam rękawy i na obiad przygotowałam wegetariańskiego fast fooda. Jest to przepis dla jednej osoby:

garść mrożonej żółtej fasolki z wody - gotować do miękkości
garść ciecierzycy z puszki - na zimno (można też na ciepło)
camembert Turek z pieca -  jak zacznie pęcznieć to wyjąć
czas przygotowania 1 minuta, czas gotowania/pieczenia 15 minut, czas jedzenia 7 minut

i to już :) mnie smakowało ;)



czwartek, 24 stycznia 2013

Krótko o Tatrach

Dziś podczas jazdy myślami wędrowałam po Tatrach. Wspominam je z nostalgią, bo ostatni raz byłam tam nie bagatela - aż siedem miesięcy temu :( Podziwiałam wtedy cudowną panoramę ze Sławkowskiego Szczytu. Podczas zejścia złapała nas koszmarna burza. Miałam gacie pełne strachu i prawie zbiegłam z tej góry. Wróciliśmy przemoknięci do majtek. Na dole dowiedzieliśmy się, że kilka dni wcześniej w takiej samej sytuacji zginął rażony piorunem Holender. Kocham Taterki, pewnie dlatego nie bardzo rozumiem dlaczego można ich nie kochać. I tęsknię za nimi. 
Znalazłam głęboko na dysku schowane fotografie. Już zapomniałam, że mam ich tak wiele. Często zdarza się, że robimy setki ujęć, które po powrocie zrzucamy do komputera i przeglądamy, a raczej tylko przelatujemy szybko wzrokiem. Potem wracamy do nich dopiero po latach. Poniżej kilka zdjęć ze starszych wyjazdów podczas których towarzyszyli mi moi uzależnieni od focenia przyjaciele :) Mam więc co oglądać i wspominać. Pozdrawiam Agę, Michała, AgęT, AnięT i Tomka oraz Wilka czyli Filca ;)


Tatry Wysokie w maju
Schroniskowa komuna. Pilnuję miejsca do spania. 
Tutaj z Michałem na Kozim Wierchu, udaje kozę
Pamięć zawodzi, ale wydaje mi się, że człapie na Grzesia  
Z Agą na Orlej w moje urodziny
Jak rzekł Wilk - twórca snickersa powinien dostać Nobla.
I akcent rowerowy - rękawiczki bezpalczaste.
Sprawdzają się na łańcuchach
Aga i ja przed Piątką

A może by tak wiosną wybrać się w wycieczkę rowerową dookoła Tatr? Znalazłam ciekawy i użyteczny opis na trójmiejskim portalu rowerowym. Przyda się :)
http://rowery.trojmiasto.pl/Wycieczka-dookola-Tatr-n38115.html

wtorek, 22 stycznia 2013

Z laptopem na rowerze


Mój dzisiejszy sposób na czasoumilenie. Wystarczy przywiązać łóżkowy stolik do odwróconej kierownicy i już nie ma powodu żeby rozstawać się ze swoim ukochanym lapkiem. Można surfować po świecie, pisać prace doktorską na temat kwadratury koła lub bloga, tak jak ja to czynię. Pomysł i wykonanie prawie bez zarzutu. Mam jedynie utrudnione dojście do bidonu, więc muszę dopracować ten element. Zdjęcie zrobione zostało na samowyzwalaczu. W ciągu 10 sekund musiałam znaleźć się na ustalonej pozycji, więc zanim wpadłam na to czego się chwycić żeby zdążyć, wyglądałam tak :)


niedziela, 20 stycznia 2013

Serenada

Muzyka podczas rowerowania jest zdecydowanie najważniejsza. Dzięki niej chce mi się wsiadać na rower i także dzięki niej nie chce mi się z niego zejść ;) Nie tylko nadaje rytm i tłumi zmęczenie fizyczne. Gdy jej słucham, choć na chwilę wyzwalam się z samsary. Nie pamiętam i nie myślę o niczym, wpadam w odmienny stan świadomości. Lubie ciszę, ale dziś w ciszy najpewniej rozpamiętywałabym drobną, ale idiotyczną pomyłkę na kończącym sesję egzaminie ustnym. Na szczęście przez ostatnią godzinę nie potrafiłam się na niej skupić :)
Wczoraj odkryłam w jednej z moich ulubionych stacji kawałek - "Serenade of Guilt". Początek przypomina mi piosenki mojego ulubionego Pure Reason Revolution. Pisząc te słowa słucham całej płyty i aż mi się włosy jeżą na rękach. Czuję, że dopadła mnie euforia :) Grupa wcześniej mi nieznana: The Unguided, płyta: Hell Frost. Określiłabym ją jako electro melodic death metal, ale znalazłam w Power Prog Radio. Jutro z rozkoszą do niego pokręcę. Poniżej link do "Serenade of Guilt" - utwór spokojniejszy od reszty, ale według mnie - debest!


                                                  kliknij proszę i zanurz się

                                                      tu prevka całej płyty


piątek, 18 stycznia 2013

Wyścig (w) Pokoju

Rozpoczynam oesa w świetnym humorze
Wieje lekki wietrzyk
Słońce świeci
W uszach głośna muzyka
Zabrałam ze sobą izotonik własnej produkcji
Teraz mam lekko z górki. 43.6 na liczniku ;)
Wyprzedziłam Lance'a Armstronga. Ale ma głupią minę :)
Po 30 minutach musiałam uzupełniłć płyny
W strefie kibica pasjonująca relacja z mojego wyścigu
Na żwirze o mało nie złapałam gumy :(
To radio mnie nakręcaaaaaaaa
Przebiegł mi drogę dziki zwierz. To chyba legendarna puma!
Na mecie czeka już na mnie masażysta
Wreszcie koniec i nieoczekiwany rekord! ;)
Z mikrofonem biegnie do mnie Tomek Zimoch

czwartek, 17 stycznia 2013

Aerobik mózgu

Moja sesja egzaminacyjna prawie dobiegła końca. W zeszłą sobotę pisałam dwa testy i został mi jeszcze tylko jeden ustny egzamin w niedzielę. Anatomię i fizjologię wkuwałam przez trzy tygodnie, codziennie po kilka godzin, bo to niestety typowa "pamięciówka". Udało się :) W indeksie pojawiła się wymarzona czwórka. Wszystkim którzy chcą sobie pomóc w nauce, polecam codziennie co najmniej pół godziny treningu aerobowego. Ma on korzystny wpływ na funkcjonowanie mózgu, czyli m.in. zdolność uczenia się, kojarzenia, koncentracji i zapamiętywania. Oto dowody.
Amerykańscy uczeni z Kolegium Medycznego Georgii opublikowali w 2007 r. w czasopiśmie "Research Quarterly for Exercise & Sport" studium naukowe pt. "Wpływ ćwiczeń aerobowych na funkcje poznawcze dzieci z nadwagą". Analiza dotyczyła otyłych i prowadzących nieaktywny tryb życia nastolatków. Okazało się, że po 15 tygodniach regularnych ćwiczeń wyniki testów wiedzy, które zaliczyły te dzieci, były trzykrotnie lepsze niż przed rozpoczęciem treningów. W 2005 r. na łamach „Creativity Research Journal” David Blanchette opublikował artykuł pt. "Ćwiczenia aerobowe a zdolności kreatywne: efekty natychmiastowe i pozostałe". U studentów, którzy wykonywali średnio intensywne ćwiczenia, potencjał kreatywności był większy niż u niećwiczących. Podobne były wnioski z badań, którym w 2007 r. poddano grupę młodszych, nastoletnich osób. Wniosek: ćwiczenia fizyczne poprawiają kreatywność wszystkich, bez względu na wiek. Według badań opublikowanych w 2011 r. w „Health Psychology” - artykuł "Ćwiczenia wspomagają funkcje wykonawcze, osiągnięcia i modyfikują aktywizacją mózgu u dzieci z nadwagą: kontrolowana próba losowa", istnieje specyficzny wzór aktywności mózgu związany z ćwiczeniami fizycznymi. Wpływają one pozytywnie na przedczołową część kory mózgowej. Ta część mózgu odpowiada za rozwiązywanie problemów i myślenie kompleksowe, które ma podstawowe znaczenie podczas procesu uczenia się. Trening aerobowy poprawia zdolność do zdyscyplinowanego, skoncentrowanego myślenia – choćby ze względu na to, że pomaga dotlenić mózg. Poprawia też odporność na stres, który utrudnia lub wręcz może uniemożliwić koncentrację. Takie wnioski wynikają m.in. z badań z użyciem bieżni, przeprowadzonych na grupie 12-letnich dzieci przez Charlesa Hillmana i Darli Castelli z Uniwersytetu Illinois w 2009 r.
Tyle dowodów, a teraz czas na rower. W zdrowym ciele, sprawny mózg :)


poniedziałek, 14 stycznia 2013

Sugar Baby

Co kilka miesięcy "rzucam cukier". Nie odchudzam się, po prostu słodycze są niezdrowe i to cała filozofia. Poza tym lubię zadawać sobie tortury ;) Udaje się zawsze wytrzymać w postanowieniu dopóki nie staną mi na drodze jakieś święta. I tym razem Wigilia przerwała moje 3-miesięczne zmagania. To miało być tylko jedno ciasteczko, niewinna makóweczka. Ale u mnie jest zawsze: albo wszystko, albo nic. I wpadłam. Na zmianę czekolada, ptasie mleczko, szarlotka, wafelki...Trzymam się za to dzielnie jednej zasady: nie słodzę. Jedynie do porannej herbaty dodaje łyżeczkę miodu. Próbowałam słodzików, ale jakoś nie wzbudzają mojego zaufania. Już same ich nazwy powodują u mnie ból brzucha. Co zrobić by znów zerwać z cukrem? To musi być radykalne odcięcie dostawy. Nie ma nic skuteczniejszego. To jak rzucanie palenia. Raz a dobrze.
Wczoraj na zajęciach w szkole wyznaczaliśmy cele tajemniczą metodą SMART. Służy ona właściwemu sformułowaniu cech, którymi cel powinien się charakteryzować. Mój spełnia wszystkie wymogi. Jest:
S - sprecyzowany, M - mierzalny, A - ambitny ;), R - realistyczny, T - terminowy ;).
 "Eliminuję ze swojej diety produkty zawierające cukier (sacharozę), bo to szkodzi memu zdrowiu". Termin... powinno być bezterminowo, ale w tej metodzie musi być podana konkretna data. A wiec termin: 31 marca. Dlaczego taki? Bo to Wielkanoc i zamierzam zjeść roladę makową ;)
Pisząc te słowa uroczyście zjadłam ostatniego pierniczka, którego zapomniałam sfotografować. Można mi kibicować, a nawet przyłączyć się do akcji. To nie jest aż tak trudne. Rzucałam wiele razy ;) A na uzupełnienie węglowodanów, polecam suszone owoce. Są pyszne, zdrowe, mają dużo błonnika i są słodkie. Zwłaszcza moje ulubione daktyle.


sobota, 12 stycznia 2013

Zagadka

Czy na podstawie poniższego rysunku da się stwierdzić dlaczego Red Ból potrafi kłamać? Bezczelnie zawyża prędkość, a więc także ilość przejechanych kilometrów. Niemożliwe żebym pedałując do piosenki Airbourne - Runnin' Wild wykręcała 30km/h. Chciałam pojechać Red Bólem do Murmańska, ale on chce mi wmówić, że dojadę do Irkucka :)


wtorek, 8 stycznia 2013

Przedstawienie

Pora przedstawić moje rowery. Nie ma ich wiele, więc szybciutko:

1. Author Integra - biało-błękitna damka, kupiona w tyskim sklepie rowerowym. Gdy do niego weszłam ogarnął mnie kolorowy zawrót głowy. Poprosiłam więc sprzedawcę by polecił mi lekki, niedrogi, ale solidny rowerek. Wziął głęboki oddech i już miał wyrzucić w moim kierunku cały magazynek nazw niczym z cekaemu. - Ten poproszę - przerwałam po pierwszej prezentacji. Zaskoczenie, niedowierzanie, oczy jak pięć złotych. Chłopak chyba nigdy w życiu nie sprzedał roweru w trzy minuty. Powrót do domu za to wydłużył się do kilku godzin.
Nie było chwili bym żałowałam tego "nieprzemyślanego" zakupu. Jedynie po roku wymieniłam opony na szersze, aby móc wygodniej i bezpieczniej jeździć po lesie i kamieniach. Firmowe były jednak typowo szosowe.
Oto moja Bike'a (czyt. Bajka) i ja w Darłowie.


2. Rowerek stacjonarny Olpran BK-TB-021. Własnoręcznie przeze mnie złożony, przez prawie cały swój żywot niechciany, nieużywany, zapomniany. Ze względu na moją niechęć do niego i czerwone rogi nazywam go pieszczotliwie Red Ból. Na zdjęciu kącik treningowy, klimatyzowany, z podręczną biblioteczką.



niedziela, 6 stycznia 2013

Wspomnienia. Kołobrzeg - Hel

Wzięło mnie na wspominki. To chyba przez ten śnieg. Dokładnie pół roku temu byłam na wycieczce. Decyzję o wyjeździe podjęłam z dnia na dzień. Załadowałam rower do nocnego pociągu relacji Katowice - Kołobrzeg, a po 6 dniach (5 rowerowania + 1 przerwy z powodu intensywnych burz) jadłam rybkę na Helu. Wspaniała, "mała wyprawa" z lekką adrenaliną, bo to pierwszy raz i w dodatku samotnie. Przywiozłam mnóstwo zdjęć, które własnie oglądam, i marzę o wakacjach. Niestety by ograniczyć ilość bagażu zabrałam jedynie mieszczący się w kieszeni kompakt, robiłam też zdjęcia telefonem. To tylko kilka fotek z podróży, a wśród nich sławna "Baltic Arena" ;)

aby powiększyć otwórz zdjecie w nowym oknie

Rogi inaczej

No i się odezwał. Od lat uprzykrza mi życie jak może, drwi ze mnie, śmieje mi się w twarz. A ja mu spokojnie tłumacze, że jego plany wobec mnie może sobie włożyć... o tam.
KRĘGOSŁUP
Jestem szczęśliwą posiadaczką cudownej trekkingowej damki i ani myślę przesiadać się na bardziej dla mnie "ergonomiczny" bicykl. Ale w domu pozwoliłam sobie na małą rewolucję, dzięki której dostosowałam rowerek treningowy do moich potrzeb rehabilitacyjnych. Aby zachować najmniej obciążającą kręgosłup postawę zmieniłam ustawienie rogów, tworząc z nich poręcze. Najwygodniejsza pozycja to taka gdy delikatnie opieram się na nich łokciami. Według mnie jest ona dobra dla osób z chorym kręgosłupem szyjnym. Nie zwieszamy wtedy głowy, nie przeciążamy obręczy barkowej. Możemy w dłoniach trzymać książkę i spędzić ten czas bardziej efektywnie. Coś dla ciała, coś dla ducha :) Przydałoby się jeszcze tylko coś na krzyże...


A po treningu, na poprawę urody nóg - peeling kawowy. Zrobiłam go dziś po raz pierwszy, i od razu źle ;) Wymieszałam kawę (przeterminowaną o 2 lata!) z oliwką dziecięcą o migdałowym zapachu. Masowałam około pół godziny, najpierw okrężnymi ruchami, potem z dołu do góry, spłukałam chłodną wodą i teraz skóra jest aksamitna i błyszcząca. Chyba będę robić go częściej.
Ale następnym razem kawę najpierw zaparzę ;)

czwartek, 3 stycznia 2013

Jak polubić nielubiany rowerek?

Przeprosiłam się dziś z moim rowerkiem stacjonarnym. Nie przepadam za tym meblem, bo kiedyś odkryłam, że czas spędzony na nim wydłuża się niczym bungee i straszliwie wieje nudą. Próbowałam więc:
- kręcić przy disko - średni pomysł,
- kręcić przy muzyce - gorszy pomysł,
- oglądać wyścigi F1 - tu nastąpił tzw efekt wydłużenia czasu w układach poruszających się (fiz),
- oglądać film - jak cię wciągnie to zapominasz kręcić,
- oraz zastosowałam kompilacje filmu i disko. To okazało się najlepszym wyjściem, ale i tak mnie nie przekonało. Czegoś mi brakowało... zieleni, krajobrazów, wiatru we włosach... Wytargałam więc rumaka na balkon 2,60 x 1 i to był ostatni raz kiedy go dosiadłam. Od tej pory służył jako wieszak na torby, plecaki i ciuchy - w tym sprawdzał się doskonale, oraz jako termometr pokojowy. Aż do dziś, godz 9.23 a.m. Czas znów zwoooooolnił, zwoooooooooolnił i jeszcze bardziej zwooooooooooooolnił. Nie mogę powiedzieć żeby pół godziny minęło jak z bicza trzasł. Ale jak mus to mus. I tego się będę trzymać (ten kto mnie zna - cicho być). Oto oficjalne logo moich zimowych treningów przed telewizorem :)





A jednak jest coś co łączy rower i Formułę1. A raczej ktoś. To Jenson Button! Miło popatrzeć ;)


środa, 2 stycznia 2013

Witam :)



Witam wszystkie panie które wczoraj o północy, niekoniecznie na trzeźwo, postanowiły zadbać o własne zdrowie i dobre samopoczucie. Mam na imię Karina, w zeszłym roku wreszcie stuknęły mi 4 dychy, a najbardziej na świecie lubię się lenić i długo spać. Czasem wsiądę na rower, czasem wędruję po Tatrach, bywa nawet, że wejdę na 10 piętro po schodach. Wiem, ze to zdecydowanie za mało. W tym roku chce wiecej, dalej i przede wszystkim KONSEKWENTNIE. Rower rulez! Zapraszam do rozmów, wymiany opinii, wspólnych wycieczek i wypraw rowerowych. Już czas rozpocząć treningi aby niedługo ruszyć pełną parą na szlaki Śląska i nie tylko.