W jednej z wiosek u miłych państwa oferujących noclegi, załatwiłam sobie domek kempingowy pod lasem. Spałam tam dwie noce. Państwo byli bardzo gościnni. Żona opowiadała o prawosławiu, oglądałyśmy albumy z pieknymi zdjęciami cerkwi, częstowała mnie pysznym, domowym jedzeniem i bimberkiem. Moje towarzystwo też było dla niej rozrywką, bo niewiele ich tam miała. Całymi dniami przygotowywała mięsa i kiełbasy, które potem mąż sprzedawał.
Ostatniego dnia wcześnie rano mąż zawiózł małżonkę i syna na pielgrzymkę do Supraśla. Zostałam w ich domu żeby się umyć i zjeść śniadanie. Gdy wrócił jeszcze rozmawialiśmy o trasie do Kruszynian, gdzie miałam do odwiedzenia zabytkowy tatarski meczet. Planowałam tego dnia przejechać ponad 100km i zakończyć wycieczkę w Supraślu. W domku podczas pakowania bambetli dopadł mnie irracjonalny niepokój... On czegoś chce, coś jest nie tak, jeszcze chwila i zapuka.
Ponieważ jak każda baba miewam katastroficzne wizje, zaczęłam do siebie gadać... Znów masz jakieś zwidy, nic się nie dzieje, pakuj się bez pośpiechu, nie ma się czego bać.
Pukanie
!!!
Otwieram
W lekko uchylonych drzwiach pojawił się wyszczerzony mąż i zaciągając jak Władek Kargul rzecze:
- A ja mam do pani takie pytanie, co by pani powiedziała jak ja bym teraz poszedł
pod prysznic i by my troche pobaraszkowali?
(oblał mnie zimny pot)
- Nie dziękuję, jest pan bardzo miły, bardzo panu dziękuję za propozycję, ale wie pan,
mam chłopaka i bardzo go kocham, nie mogłabym go zdradzić. Jestem mu wierna.
- Ja też jestem wierny mojej żonie, ale pani mi się tak podoba.
- Jest pan bardzo miły, ale niestety muszę odmówić. Raz jeszcze dziekuję.
- No trudno, wielka szkoda. To do widzenia
Zamknął drzwi
Wyobraźnia zaczęła pracować na pełnych obrotach - teraz najpewniej kombinuje jak mnie przymusić. Chatka pod lasem, nikt mnie nie usłyszy, nie pomoże. Trzeba uciekać. Spakowałam się w 3 minuty, sakwy na rower i w długą przez las do szosy. Odechciało mi się już Kruszynian, nie czułam się bezpieczna, musiałam zluzować. Ruszyłam do Supraśla na uroczystości Święta Ikony Matki Boskiej Supraskiej. Mimo porannego incydentu ten dzień był udany :)
Wniosek: Trzeba zachować zimną krew i nie okazywać strachu. Takie rzeczy się zdarzają, ale to nie znaczy, że samotnie podróżująca kobieta z zasady musi czuć się niebezpiecznie. To są incydenty. Wystarczy nie spoufalać się z każdą przypadkowo poznaną osobą. Intuicja jest dobrym doradcą, jeśli cokolwiek Cię niepokoi, weź na poważnie ten sygnał.
W Puszczy Knyszyńskiej wilka nie spotkałam ;) |
Ciekawa historia z dreszczykiem. Myślę, że miałaś trochę szczęścia z tym kiełbasiarzem, choć pewnie nie odważyłby się na więcej, choćby z uwagi na ryzyko, że żona usłyszy.
OdpowiedzUsuńMyślę, że samotnie podróżująca kobieta jest tym bezpieczniejsza, im mniejszą jest pokusą dla facetów. Więc miej się raczej na baczności. Nawiasem mówiąc, oryginalną miał gość definicję wierności :) A przystojny był chociaż? No i co na to Twój chłopak? Opowiedziałaś mu?
Anonimowy nie doczytał ;) żona była na pielgrzymce :D
OdpowiedzUsuńTo było na końcu wsi, pod lasem. Nikt tamtędy nie chodził, więc gospodarz mógł sobie poużywać. Kluneja to on raczej przypominał :/ Do chłopaka zadzwoniłam gdy wyjechałam z lasu. Trochę sie zdenerwował, ale szybko oboje obróciliśmy tę sytuację w żart ;)
W końcu pan uprzejmie zapytał, a nie wziął siłą ;)
A czy Anonimowy nie mógłby przestać być Anonimowym ??
ladnie mu podziekowalas... klasa
OdpowiedzUsuń